poniedziałek, 9 marca 2015

Rozdział 4.

       

-No to teraz się zacznie. - Luois wyraźnie nie był zadowolony z obecności tej dziewczyny.
-Kto to? -zignorowali moje słowa, ale musiałam się tego dowiedzieć, gdyż 'ONA' szła w stronę naszego stołu. - Może mi ktoś powiedzieć kim ona jest? - prawie krzyknęłam, czułam się trochę dziwnie.
-To Megan . Największa szycha w tej szkole, jej ojciec jest współwłaścicielem tej szkoły - doczekałam się odpowiedzi dopiero od Jade, byłam jej za to naprawdę wdzięczna.
-No proszę, czyli to jednak prawda. - rozległ się denerwujący piskliwy głos.
-O co Ci chodzi Megan? - Niall jak z resztą wszyscy nie był zadowolony z jej obecności.
-Doszły mnie słuchy, że mamy w szkole nową przybłędę. - zaśmiała się złośliwie, doskonale wiedziałam, że to ja byłam tą 'przybłędą' jak to Megan ujęła.
-O żadnej przybłędzie nie słyszałem, ale o Perrie już tak. - Louis próbował mnie bronić, ale to nie przyniosło dużych rezultatów, postanowiłam, że muszę zainterweniować w końcu chodziło o mnie.
-Też się ciesze, że mogę Cię poznać, jestem Perrie. - uśmiechnęłam się, chciałam być miła, zrobić jej na złość, co okazało się skuteczne, uśmiech znikł, a na twarzy pojawiła się złość.
-Ooo prooszę, jaka milutka. - stałyśmy twarzą w twarz, kiedy przeleciała mnie wzrokiem przyznam, że przeszły mnie dreszcze.
-Megan daj spokój, idź popraw sobie makijaż czy coś. - Louis ponownie spróbował zareagować na co dziewczyna tylko chrząknęła.
-Wiesz miło było, ale niestety musimy już iść, prawda Jade ? - Skinęła głową i udałyśmy się do wyjścia ze stołówki.
-Mam cię na oku Perrrie. - pokazałam jej 'okeej' i czym prędzej opuściłam pomieszczenie.

-O co jej do cholery chodziło? - miałam nadzieję, że Jade odpowie mi na to pytanie.
-Wydaje mi się, że ktoś mógł jej powiedzieć o twoim spotkaniu z Zaynem, z tego co wiem podkochuje się w nim, ale on jakoś szczególnie się nią nie interesował, a ty przyszłaś i pierwszego dnia zawróciłaś mu w głowie. - uśmiechnęłam się słysząc te słowa. Ta zołza była o mnie po prostu zazdrosna. Postanowiłam się tym nie przejmować. Nie chciałam kłopotów na samym początku nauki w tej szkole.
Resztę drogi do pokoju spędziłyśmy w milczeniu. Myślałam o stercie zadań domowych, które jeszcze na mnie czekały. Jakim trzeba być człowiekiem, żeby pierwszego dnia po feriach nawalić nam tyle lekcji. To skandal! Ale niewiele mogłam zrobić, ciocia Anna powiedziała, że przyjęli mnie do tej szkoły tylko dlatego, że miałam dobre stopnie w gimnazjum, więc była trochę zagrożona. Ale Jade miała inne plany na nasz wieczór.
-No to teraz opowiadaj! - rzuciła się na łóżko zostawiając dla mnie wolne miejsce. Wiedziałam o czym chce usłyszeć. Cały czas myślałam o spotkaniu z nim, w ogóle się nie znaliśmy, a to w jaki sposób ze sobą rozmawialiśmy było cudowne.
Cały wieczór przegadałam z Jade o moim spotkaniu z Zaynem, o nowej szkole i o incydencie z Megan.
Ale niestety czekała nas cała sterta zadań domowych. Massakra.
Kiedy skończyła i spojrzałam na zegarek było 00.34, Jade już dawno spała, postanowiła, że prysznic odłożę sobie na rano, przebrałam się w piżamę i poszłam do łóżka. Nawet nie wiem, kiedy zasnęłąm.

Siedzę sama w samochodzie pełnym krwi, wokół mnie jest głucha cisza.
-Maaamo! - dopiero po chwili uświadamiam sobie, że moje mamy już nie ma. 
Odeszła.
Podchodzi do mnie mężczyzna, ubrany cały na czarno, idzie prosto na mnie, próbuje dostrzec jego twarz, ale .. nie ma jej. Ten człowiek nie ma twarzy. Poczułam się jak małe dziecko, które obejrzało straszny film i ma koszmary. Krzyczałam, myślałam, że ktoś mnie usłyszy.
Dostrzegłam ogromną dłoń zbliżającą się do mojej szyi, byłam przerażono, nie mogłam wydusić z siebie żadnego słowa ... Próbowałam wydostać się z tego samochodu, ale nie byłam w stanie, czułam ogromny paraliż. 
-Czego chcesz!? Kim jesteś!? - usłyszałam tylko głośny oddech mężczyzny - Czego chcesz?!


-Perrie.. Perrie, obudź się - usłyszałam zmartwiony głos Jade, otworzyłam oczy i zobaczyłam zatroskaną twarz przyjaciółki - Już dobrze, chodź tu do mnie - uśmiechnęła się i objęła mnie mocno co od razu odwzajemniłam.
 Pooczułam łzy spływające po moim policzku.
-Ejj, mała, spokojnie. - zacieśniła swój ucisk, co dało mi jeszcze większe poczucie bezpieczeństwa.
Wiedziała, że i tak już nie zasnę dlatego postanowiłam wziąć prysznic. Zabrałam ze sobą parę dżinsów, białą bokserkę i szarą bluzę na suwak po czym udałam się do łazienki. Zajęło mi to mniej więcej 30 min. Zrobiłam makijaż i byłam gotowa. Jade oczywiście zeszło się troszeczkę dłużej. Zdecydowałyśmy razem, że dziś pójdziemy na śniadanie. 
-Marwię się trochę o ciebie Perrie. - Jade praktycznie od zawsze była moją dobrą koleżanką, a od jakiegoś czasu zaczęłyśmy się przyjaźnić, więc nie zdziwiła mnie jej troska. 
-Niepotrzebnie, jest okeej. - moje słowa chyba nie do końca ją przekonały, ale nie chciałam ciągnąć tego tematu dalej. - Chodź, bo ten żarłok Niall wszystko nam zje. - obie parsknęłyśmy śmiechem i udałyśmy się na stołówkę.
 Przy naszym stole zastałyśmy już wszystkich znajomych. Na śniadanie była jajecznica na bekonie, przywitałam się ze wszystkimi i nałożyłam sobie trochę. Jakoś nie miałam szczególnie apetytu, cały czas myślałam o moim śnie, o tym człowieku bez twarzy. 
Wszystkie smutki zniknęły, a na mojej twarzy namalował się uśmiech, kiedy w drzwiach do stołówki stanął Zayn. Podszedł do nas i zajął miejsce koło mnie.
-Hej. - uśmiechnął się co odwzajemniłam. - Chciałem Cię przeprosić a te nasze spotkanie, za to, że musiałem iść, ale to była naprawdę ważna sprawa.
-Ale nic się nie stało, rozumiem - upiłam łyk soku pomarańczowego.
-Uff, to dobrze. A jaką masz pierwszą lekcje?
-Francuski - postanowiłam spróbować trochę jajecznicy, nie była taka zła.
-Ja też, może pójdziemy razem, co ty na to? 
-Chętnie. - uśmiechnęłam się szeroko i wytarłam usta serwetką.
Po chwili oboje wstaliśmy i udaliśmy do sali.
-Nie chciałbym Cię urazić, ale trochę źle wyglądasz. Wszystko w porządku? - zatrzymał się i spojrzał prosto w moje oczy.
-Trochę źle spałam, pewnie dlatego. - uśmiechnęłam się i zaczęłam iść dalej. Resztę drogi spędziliśmy w milczeniu. Zastanawiałam się dlaczego Zayn się tak o mnie martwi, przecież znaliśmy się bardzo krótko. 
Lekcje mijały szybciej niż się tego spodziewałam. Pod koniec zajęć przybiegła do mnie podekscytowana Jade.
-Słyszałaś o imprezie w sobotę? - była dosyć mocno zdyszana, ale jednocześnie pełna energii.
-Impreza? Nie, nic mi o tym nie wiadomo.  - nie wiedziałam czy mam ochotę na jaką kolwiek imprezę.
-No to teraz już słyszysz. I żeby nie było, nie chce słyszeć żadnego sprzeciwu, pójdziemy tam i będziemy się świetni bawić. Taak ? - wiedziałam, że nie mam szans w tym starciu, dlatego niechętnie przystałam na jej propozycje.
-Tak. - zmierzałyśmy w kierunku biblioteki - Ale ja nawet nie mam się w co ubrać. - ale Jade i ta no miała rozwiązanie.
-Spokojnie, mam wszystko czego nam potrzeba. - przestałam jej słuchać kiedy dostrzegłam Zayna.
-Przepraszam, zaraz wrócę. - rzuciłam szybko, po czym udałam się do chłopaka.
-Hej, Perrie, wiesz tak sobie pomyślałem, że .. No wiesz w sobotę jest ta impreza i.. - czyżby chciał, żeby z nim tam poszła? - może chciałabyś mi towarzyszyć? - Taaak! W duchu cieszyłam się jak małe dziecko.
-Z ogromną przyjemnością. - uśmiechnęłam się szeroko i ruszyłam w stronę Jade. - Do zobaczenia. - nie wiedziałam czy to usłyszał.
-Aaaaaaaaaa! Zaprosił mnie! - zaczęłyśmy skakać i cieszyć się wspólnie.
-To cudownie. Teraz to już naprawdę musimy zrobić z ciebie księżniczkę. - objęła mnie mocno i weszłyśmy do biblioteki.


                                                                                                                         

Taamdaadadaam !
Maamy 4 xdd Trochę mi to zajęłoo, ale cuusz xdd
Myślę, że sie spodooba ;)





czwartek, 5 marca 2015

Rozdział 3.


                                                                                                                                      

                                                              Z perspektywy Zayna.

Szedłem sobie spokojnie na lekcje, kiedy wpadła na mnie śliczna blondynka. Była lekko przerażona, ale to jeszcze bardziej mi się podobało.
-Wcale się nie gniewam, że podeptałaś mi nowe buty. - chciałem zacząć jakoś rozmową, ale chyba coś mi nie wyszło, widziałem na jej twarzy strach, a zarazem rumieńce.
-Przepraszam, spieszę się i ... - nie chciałem dać jej dokończyć, nie chciałem, żeby musiała mi się tłumaczyć.
-Jestesm Zayn.
-Perrie, miło mi. - popatrzyła mi w oczy i od razu zauważyłem blizne na jej policzku. Nie chciałem tak od razu pytać co się stało. Po prostu stałem i patrzyłem na nią. Trochę się speszyła i chciała uciec. Myślełem nad tym, żeby ją zatrzymać, kiedy usłyszałem głos ciotki Julii, a właściwie p. Roberts, która natychmiast wzywała mnie do siebie. Nie miałem zbytnio wyjścia.
-Do zobaczenia, Perrie. - rzuciłem szybko i udałem się do ciotki. Miałem z nią naprawdę dobry kontakt, to ona mnie wychowywała po tym jak rodzice tak po prostu mnie zostawili, nie mogłem się z tym pogodzić, ale miałem przynajmniej ją.
-Widzę, że poznałeś już Perrie - powiedziała to całkiem obojętnie, ale wyczułem w jej głosie lekki strach.
-Tak, wpadliśmy na siebie na korytarzu. - uśmiechnąłem się szeroko na samą myśl o niej -  Nie wiedziałem, że ktoś nowy dojdzie do nas od nowego semestru.
-Ja też nie, ale nie miałam wyjścia to jest jedyne w miejsce w którym będzie bezpieczna, jak na razie.- zmarszczyłem czoło, totalnie nie wiedziałem o czym ona mówi.
-Bezpieczna ?! Ale przed czym? Co jej grozi? - byłem trochę zaniepokojony, chociaż praktycznie nic o niej nie wiedziałem.
-Jedyne co mogę Ci na ten czas powiedzieć to to, że Perrie może być w bardzo poważnym niebezpieczeństwie - nie chciałem naciskać, ale w głębi duszy czułem lekki niepokój. - Miałabym do ciebie prośbę.
-Jasne, jeśli będę mógł to pomogę we wszystkim. - wiedziałem, że ta prośba związana jest z tajemniczą dziewczyną dlatego od razu się zgodziłem
-Mniej na nią oko. - popatrzyła na mnie opiekuńczo i odprowadziła do drzwi.
-Dobrze, będę na nią uważał. Do zobaczenia. - uśmiechnąłem się po czym odszedłem.
 Nie mogłem doczekać się kolejnego spotkania z Perrie.
                                                                                                                                    
                                                '(...) Jak byśmy byli najlepszymi przyjaciółmi'

 Ta szkoła jest naprawdę ogromna, na zewnątrz jest sporo innych budynków, alejki i dużo drzew. To nie wyglądało jak normalna buda do której chodziłam wcześniej. Uczniowie to byli zarozumiałe snoby, którzy mieli serio nieźle nadzianych rodziców. Była cała ogrodzona, nie mogliśmy wychodzić poza jej teren, w sumie nie powiedziano mi dlaczego, ale ja nie pytałam, więc to głównie pewnie z tego powodu nie wiem.
Lekcje mijały dosyć szybko, poznałam kilka fajnych osób.Okazało się, że z Jade mamy prawie wszystkie lekcje razem oprócz geometrii i francuskiego.Cieszyłam się, że będę mogła spędzać z nią więcej czasu niż przypuszczałam.
Nadeszła pora lunchu, udałam się więc z moją nową paczką na stołówkę, gdzie zastaliśmy już nakryte stoły. Zajęliśmy jeden z nich po czym każdy z nas nalał sobie zupę. Była naprawdę dobra. W pewnym momencie dostrzegłam znajomą twarz, która zbliżała się do naszego stolika.
-Zayn! - Louis krzyknął tak głośno, że aż podskoczyłam. - Gdzie się podziewałeś, nie było cię na angielskim, musiałem sam zrobić zadanie. - uśmiechnął się szeroko po czym ponownie zajął miejsce przy stole. Zayn usiadł koło mnie. Widziałam go dopiero drugi raz, ale podczas jego obecności cieszyłam się jak dziecko.
-Perrie tak sobie pomyślałem, że może po lunchu oprowadzę Cię po szkole, co ty na to? - nalał sobie zupy po czym spojrzał mi prosto w oczy.
-Pani dyrektor pokazała mi już wszystko. - strasznie chciałam z nim iść, ale nie dałam tego po sobie poznać.
-Domyślam się, ale pokazała Ci pewnie to co powinnaś widzieć, a ja chciałbym Ci pokazać trochę inne miejsca, no nie daj się prosić. - uśmiechnął się szeroko, co od razu odwzajemniłam.
-No dobrze, w sumie i tak nie mam nic lepszego do roboty. - spojrzałam na Jade, a ta uśmiechnęła się tylko, od razu wiedziałam co ma na myśli.
Resztę lunchu słuchaliśmy fascynującą opowieść o tym jak Nialla zostawiła jakaś Jo, nie znałam jej, ale z tego co mówił musiała to być niezła suka. Wolałam się jednak w to nie mieszać nie byłam zbyt obeznana w tych sprawach. Trochę wstyd się przyznać, ale chyba jako jedyna nie maiłam jeszcze chłopaka.
Po skończonym posiłku umówiłam się z Zaynem pod salą biologiczną. Musiałam jeszcze szybko biec do pokoju, żeby się przebrać i zostawić torbę z książkami. Nie zastałam tam Jade, pewnie była z Liamem, od jakiegoś czasu spędzali ze sobą każdą wolną chwile.
Kompletnie nie wiedziałam co na siebie założyć, w końcu postanowiłam, że koszule zamienię na szarą bluzę z napisem 'live while we're young' , na usta nałożyłam trochę czerwonej szminki, przeciągnęłam szczotką po włosach i pospiesznie opuściłam pokój.
Spotkałam Zayna na umówionym miejscu. Cieszyłam się z tego spotkania, bo robiła na mnie naprawdę dobre wrażenie.
-Wyglądasz rewelacyjnie. - poczułam motylki w brzuchu, to było coś niesamowitego. 'Ogarnij się dziewczyno! Prawie go nie znasz,' -  pomyślałam.
-Dziękuje. - zarumieniłam się, ale szybko odwróciłam głowę, żeby tego nie dostrzegł.
-To co idziemy? - skinęłam lekko głową i poszłam za nim..
Wyszliśmy na zewnątrz. Było trochę chłodno, podjęłam słuszną decyzje założenia bluzy. Nie wiedziałam dokąd idziemy, ale cykałam się zapytać. Całą drogę szliśmy w milczeniu. Po krótkim czasie dotarliśmy do ruin jakiegoś budynku, panował tam dosyć duży chaos, wszędzie było dużo puszek. Domyśliłam się, że to miejsce w którym urządzają sobie imprezy.
-Z tego co pamiętam miałeś mi pokazać szkołę. - postanowiłam zacząć rozmowę, uśmiechnęłam się przygryzłam dolną wargę.
-Tu jest o wiele fajniej. Przychodzę tu kiedy chce .. Po prostu pomyśleć. - trochę się speszył, dlatego postanowiłam zmienić temat.
-Długo chodzisz do tej szkoły?
-Szczerze mówiąc, to wychowałem się tu. - zaczął niepewnie, po czym otworzył się jakbyśmy byli najlepszymi przyjaciółmi. Chciałam go wysłuchać dlatego usiadłam na jakimś drewnie i uważnie się mu przyglądałam. - Emma, nasza dyrektorka, to ona mnie wychowała. Moi rodzice .. Cóż.. Szkoda gadać. Gdyby nie ona to nie wiem, czy dałbym sobie radę. To była przyjaciółka mojej mamy. Od zawsze były ze sobą blisko, więc wydaje mi się, że czuła się za mnie w jakiś sposób odpowiedzialna. - mówił to w taki sposób, że zrobiło mi się go tak bardzo żal, chciałam podejść i po prostu go przytulić, ale nie mogłam ruszyć się z miejsca. - Przepraszam ..
-Za... Za co? -  nie mogłam nic z siebie wydusić.
-Miałem zamiar pokazać Ci jak tu fajnie i wgl, a jak na razie to wysłuchujesz moich żaleń i tragedii. - totalnie nie wiedziałam co powiedzieć.
-Czasem warto jest się komuś wygadać, uwierz mi wiem co mówię. A mnie się tu naprawdę bardzo podoba, fakt faktem przydałoby się tu trochę posprzątać, ale tym zajmiemy się później. - kiedy spojrzałam na niego, zauważyłam niepewny uśmiech, to było już coś.
-No dobra, a ty czemu właściwie przyjechałaś do Cimmerii?
-Moja ciocia dostała korzystną ofertę pracy w Holandii, ale nie mogła mnie ze sobą zabrać, więc wylądowałam tutaj. - położyłam szczególny nacisk na słowo 'tutaj' ale nie wyszło tak jak tego chciałam, na co oboje parsknęliśmy śmiechem. Rozmawialiśmy jeszcze o wielu innych rzeczach. Okazało się, że mamy wiele wspólnych zainteresowań. Czas upływał nieubłaganie.
-Wiesz, naprawdę świetnie mi się z tobą rozmawia i wgl, ale za 15 min mam dosyć ważne spotkanie, więc moglibyśmy .. - spojrzałam na zegarek, była 6.24, niedługo kolacja, wiedziałam dokładnie o co mu chodzi dlatego wstałam i podążałam do głównej alejki.
-Jasne, idziemy. - uśmiechnęłam się szeroko i poszłam za Zaynem.
Po niedługim czasie byliśmy z powrotem w budynku. Nawet nie wiedziałam, że spędziliśmy tam prawie całe popołudnie. Z kuchni dochodził cudowny zapach kolacji, dopiero wtedy mój żołądek się obudził, byłam strasznie głodna, ale postanowiłam jeszcze trochę zaczekać.
Zayn pożegnał się ze mną i powiedział, że na pewno jeszcze to powtórzymy, skinęłam głową i poszłam do pokoju. Spotkałam tam Jade, która była zaczytana w kolejnej książce, był z niej typowy mol książkowy.
-No już! Opowiadaj. - naskoczyła na mnie od razu, gdy tylko przekroczyłam próg pokju.
-Wiesz, mam propozycje, chodźmy na kolacje, a jak wrócimy to ja ci wszystko opowiem, dobra? - niechętnie przystała na moją propozycje. Udałyśmy się na kolacje, gdzie spotkaliśmy naszych znajomych. Wieczór zapowiadał się naprawdę fajnie, do czasu, kiedy w drzwiach nie pojawiła się niska blondynka.

                                                                                                                                    

No i mamy kolejny xdd
Nie wiem czy się spodooba, ale mam nadzieję, że taak xdd
Trochę nie miałam weeny, ale jeest =>

środa, 4 marca 2015

Rozdział 2.


                                                              4 lata wcześnie
                                                                                                                                                                    
                                         'Tak bardzo chciałabym cofnąć czas.'

Moje 12 urodziny to miał być najfajniejszy dzień w moim życiu. Mieliśmy go spędzić we trójkę; ja, mama i tata. Rzadko się zdarzało, że spędzaliśmy je razem, mama miała wiele spraw w kancelarii, a tata w szpitalu. Kiedy powiedzieli mi, że spędzimy ten dzień wszyscy byłam prze szczęśliwa. Interesowało mnie bardzo dokąd jedziemy. Gdy promienie słońca przebiły się do mojego pokoju natychmiast pobiegłam na dół, gdzie spotkałam mamę.
-Dzień dobry moja kochana jubilatko! Wszystkiego najlepszego skarbie - objęła mnie mocno, ucałowała i podała kubek z kakaem.
-Chyba czas zdradzić Ci Twój prezent urodzinowy - odwróciłam się i zobaczyłam tatę stojącego w drzwiach do kuchni. Podszedł do mnie uściskał mocno i wręczył Mi 3 bilety do aquaparku . Cieszyłam się, ponieważ od zawsze mieliśmy z tatą wspólną pasje; pływanie.
-Jeej! Dziękuje, bardzo Was kocham! - uśmiechnęłam się szeroko, co oboje odwzajemnili.
-My też Cię bardzo kochamy słoneczko. - napiłam się trochę kakaa i zjadłam kawałek croissanta.
Byłam bardzo podekscytowana, szybko się spakowałam i popędziłam do samochodu, gdzie czekali na mnie rodzice. Na niebie widać było liczne ciemne chmury, ale nawet to nie popsuło mi humoru. 
Podróż zajęła nam około 2 godziny. Po dojechaniu na miejsce nie rozstawaliśmy się na chwilę . Byłam wtedy chyba najszczęśliwszym dzieckiem na świecie.
-Tato, pójdziesz ze mną na tą ogromną zjeżdżalnie? - zrobiłam swoje słodkie oczy co zawsze na niego działało.
-Pewnie myszko! - uśmiechnął się szeroko i chwycił mnie za rękę. Już po chwili znaleźliśmy się przy wejściu do olbrzymiej zjeżdżalni.
-A nie będziesz się bała? - zapytał ze swoim kochanym uśmiechem na twarzy
-Z tobą tato nigdy! - przytuliłam się do niego mocno i poczułam, że zjeżdżamy w dół. Było suuuper! Jeszcze nigdy się tak nie bawiłam. Wszystko szło według planu dopóki do taty zadzwonił kolego i kazał mu natychmiast przyjechać do szpitala. Oczywiście próbował się jakoś wykręcić ale na marne. Musieliśmy wracać. Szybko się przebraliśmy i ruszyliśmy w drogę powrotną. Niebo było jeszcze bardziej zachmurzone, zaczynał padać deszcz przez co ulica zrobiła się śliska. Tacie zbytnio to nie przeszkadzało, wiedziałam, że musi szybko jechać, żeby ratować życie ludziom. Byłam bardzo zmęczona, nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Obudziły mnie krzyki mamy i przeraźliwy pisk opon. Totalnie nie wiedziałam co się dzieje. Poczułam mocne uderzenie, huk. Zobaczyłam tatę, cała jego twarz pokryta była krwią. Byłam w szoku, dopiero po chwili zorientowałam się, że moja twarz również jest zakrwawiona. To było straszne. Usłyszałam głos mamy.
-Perrie, ko... kochanie? - mówiła cicho, każde słowo sprawia jej bół.
-Mamo! Co Ci jest? - nwet nie wiem kiedy zalałam się łzami.
-Spo... Spokojnie, będzie do... dobrze - jej głos był coraz cichszy. Usłyszałam głos syren i ostatnie słowa mojej kochanej mamy.
-Kocham Cię Perrie, pa... pamiętaj - zaczęłam płakać jak małe dziecko, nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje.
-Mamo! Mamusiu! Obudź się! Mamo! Kocham Cię, musisz żyć! Proszę mamo! - pomimo, że krzyki sprawiały mi ból nie przestawałam, wierzyłam, że mama się obudzi. Niestety ... Tak się nie stało. Poczułam silny ból głowy i osunęłam się na fotel.
Obudziłam się w białym pokoju, połączona jakimiś kabelkami. Zauważyłam przy łóżku jakąś postać.
-Mamo? - miałam ogromną nadzieję, że zaraz mnie przytuli i poczuje się całkowicie bezpieczna.
-Perrie, to ja, ciocia Anna. - usłyszałam troskliwy głos cioci -Spokojnie, śpij, porozmawiamy potem.
Bez sprzeciwu zamknęłam oczy i zasnęłam
Kiedy następny razem się obudziłam nie zastałam przy swoim łóżku cioci ani rodziców tylko jakąś pielęgniarką zmieniającą mi kroplówkę. Byłam jeszcze słaba, ale czułam się lepiej niż ostatnio.
Po jakimś czasie w drzwiach stanęła ciocia Anna. 
-Ciociu, gdzie .. co z  rodzicami? - poczułam łze spływającą po moim policzku.
-Przykro mi kochanie. - ciocia chwyciła mnie za rękę i odwróciła wzrok. Doskonale wiedziała co to oznacza. Zostałam kompletnie sama. W tym momencie nic nie miało dla mnie znaczenia, wszystko było mi jedno. Kilka następnych dni spędziłam głównie sama, nie chciałam z nikim rozmawiać. W koń odwiedziła mnie ciocia, wiedziałam, że tak nie można i zdecydowałam się na rozmowę z nią.
-Skarbie, po wyjściu ze szpitala zabiorę Cię do siebie, pokój już czeka - skinęłam tylko głową, wiedziałam, że dla niej też jest to trudna sytuacja. Ciocia zawsze się ze mną dogadywała, ale nie mogłam się cieszyć, że będę u niej mieszkać. Nie teraz.
W szpitalu trzymali mnie 2 tygodnie. Przeszłam operacje rany na policzku. To był dla mnie bardzo trudny okres, ale to nie było wszystko. Lekarz powiedział, że operacja się udała, ale zostanie blizna. To było kolejny cios.
Byłam oszpecona i na dodatek bez rodziców.
Po wyjściu tak jak było ustalone zamieszkałam u cioci. Byłam cały czas pod opieką specjalistów, ale to nie dużo pomagało. Dowiedziałam się, że to nie mój tata spowodował ten wypadek, tylko jakiś mężczyzna, który potem od razu uciekł. Nie mogłam się z tym pogodzić. Jakiś człowiek odebrał życie ludziom, których kochałam najbardziej. Od tego czasu moje życie diametralnie się zmieniło. 
Tak bardzo chciałabym cofnąć czas...

                                                                                                                                                                 

No więc mamy już drugi ^^ Nie mogę uwierzyć, że tak szybko go napisałam xdd
Maam nadzieję, że się podoba, bo mi naweet ;p

wtorek, 3 marca 2015

Rozdział 1.

                                              'Najgorszy jest począteek'
Nadszedł dzień którego się tak strasznie obawiałam. Pierwszy dzień w nowej szkole. Dotarłam do niej dzień wcześniej. Zostałam oprowadzona przez miłą, dyrektorkę p. Roberts. Nigdy nie lubiłam szkół z internatem, ale nie miałam za bardzo wyjścia. Ciocia Anna musiała wyjechać do Holandii i nie mogła mnie ze sobą zabrać, a nie chciała żebym mieszkała sama. Miałam jej to trochę za złe, ale niewiele mogłam zrobić, w końcu to ona miała nade mną opiekę po śmierci rodziców.
Dzieliłam pokój z Jade, ładną szatynką o brązowych oczach.Chodziłyśmy razem do gimnazjum, bardzo dobrze się znałyśmy, dlatego cieszyłam się, że nie bd z kimś obcym Była to raczej osoba, która potrzebowała trochę więcej czasu na poranną toaletę, dlatego ustawiłam alarm pół godziny wcześniej. Zajęło mi trochę czasu zanim wygramoliłam się z łóżka. Starałam się zachowywać cicho, żeby nie obudzić Jade. Zabrałam z szafki legginsy i dżinsową koszule i udałam się do łazienki.



 Zrzuciłam z siebie piżamę i weszłam pod prysznic. Umyłam włosy brzoskwiniowym szamponem i po 15 minutach stałam przed lustrem. Wytarłam ciało jedwabnym ręcznikiem i założyłam biały komplet bielizny. Wysuszyłam włosy a założyłam ubrania, które wcześnie wybrałam. Zamierzałam umyć zęby, kiedy spojrzałam w lustro i zobaczyłam coś, co zawsze chciałam ukryć po toną podkładu. Ogromna blizna przebiegająca wzdłuż mojego lewego policzka. Ślad, który zawsze przypomina mi o tym co się stało z moimi rodzicami. Zawsze, kiedy o tym pomyśle łzy same napływają mi do oczu. Nawet nie zorientowałam się, że siedzę w tej łazience zdecydowanie dłużej niż przypuszczałam i zamiast swoich myśli słyszałam krzyki Jade.
-Perrie wyłaź stamtąd, bo obie się za chwile spóźnimy!
-Dobrze, już idę.- sprzątnełam swoje rzeczy i wyszłam z łazienki, gdzie spotkałam trochę zdenerwowaną przyjaciółkę.
Nie odezwała się tylko od razu pobiegła do łazienki.
Zrobiłam sobie jeszcze delikatny makijaż i spakowałam książki. Kiedy miałam już wychodzić zorientowałam się, że nie ma mojego trampka, poszukiwania zajęły mi wieki, ale w końcu znalazłam. Spojrzałam na zegarek.
-Jeżeli teraz nie wyjdę to zalicze wtope pierwszego dnia.- powiedziałam sama do siebie po czym szybko wybiegłam.
Byłam już blisko celu, kiedy wpadłam na przystojnego bruneta o brązowych paaczydłach. Patrzył na mnie przez dłuższą chwilę. Domyślam się, że chodziło mu o moją twarz, nie mogłam dłużej tego znieść dlatego natychmiast chciałam uciec na zajęcia.
-Wcale się nie gniewam, że podeptałaś mi nowe buty.- uśmiechnął się, po czym przysunął trochę.
-Przepraszam, ale trochę się spiesze i ...
-Jestem Zayn - wtrącił się nie dając dokończyć mi zdania.
-Perrie, miło mi - odwzajemniłam uśmiech.
Patrzyliśmy sobie w oczy do czasu, kiedy w korytarzy rozległ się głos p. Roberts.
-Zayn !
-Tak pani dyrektor? - aż wzdrygnął na jej głos
-Chodź do mojego gabinetu, musimy omówić bardzo ważne sprawy.
-Dobrze. Już. Idę - nie pewnie oddalił się nie spuszczając ze mnie wzroku - Do zobaczenia, Perrie.
Znów ten cudowanie biały uśmiech, który odwzajemniłam i szybko uświadomiłam sobie, że jestem spóźniona na polski. Szybko pobiegłam do klasy, gdzie spotkałam już Jade, która zajęła mi miejsce w środkowym rzędzie. Nie zdążyłam jej podziękować, kiedy do klasy weszła stara pomarszczona i na dodatek ruda kobieta, była bardzo niska. Pierwsza rzecz jaka rzuciła mi się w oczy to rozsunięte buty. Może kupiła za małe? Kto wie. W ogóle nie mogłam się skupić na lekcjach, cały czas miałam przed oczami przystojnego bruneta, który totalnie zawrócił mi w głowie. Właściwie to sama nie wiem czemu, ale wiedziałam, że jeszcze się spotkamy.
                                                                                                                                                                 
Oojacie, no więc jest pierwszy rozdziaał.=>
Maam nadzieję, że okk.
Oczywiście akcja się potem rozwinie i wgl, pracuje nad tym.
Ale naprawdę zachęcaam do czytania, komentowania, to naprawdę pomaga i motywuje.

Prolog.

Perrie siedziała na dachu ogromnej szkoły pogłębiona w myślach. Nie była do końca pewna czy może w 100% zaufać Zaynowi. Zostawała jeszcze sprawa dziwnej rozmowy dyrektorki z tajemniczym mężczyzną.Wiedziała, że jest na tyle dociekliwa, że dowie się prawdy.

Spokoju nie dawały jej koszmary dręczące ją po nocach. Zawsze to samo. Pędzący samochód, krzyki rodziców i pełno krwi.

Sytuacja w nowej szkole jest bardzo trudna, morderstwo przyjaciółki, same kłamstwa i zakazana miłość.To zdecydowanie za dużo jak na jedną szesnastolatkę.

Czy Preerrie dowie się prawy? Będzie wiedziała już komu może zaufać? Odważy się na poważną miłość?

                                                                                                                                                                

 No więc maamy proloog, nie jest jakiś powalający wiem o tym, ale od czegoś trzaa zacząć ;)
Mam nadzieję, że pierwszy rozdział dodam szybko i liczę na to, że Wam się spodobaa =>